Morze krytyki zostało wylane na naszą politykę zagraniczną – że nic nie mamy do powiedzenia, że Polska w zasadzie mało znaczy, że nie jesteśmy mocarstwem, że Polska nie posiada instrumentów do kreowania geopolitycznej sytuacji w naszym regionie...
A tu proszę – wicepremier Tomasz Siemoniak stwierdził w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że dostawa Mistrali „nie pomaga” francuskiej ofercie na system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej średniego zasięgu...
O co chodzi?
Kontrakt na Mistrale dla Rosji jest wart ok 1.2 miliarda euro, kontrakt na system obronny dla Polski to ok 5.8 miliarda euro – przy czym do ostatniej fazy zakwalifikowały się francusko-włosko-brytyjskie „MBDA” oraz amerykański „Raytheon”.
Skoro dla zachowującego się ostatnio jak przedstawiciel handlowy francuskiego przemysłu zbrojeniowego F. Holland'a nie przemawiają argumenty moralne za przerwaniem kontraktu na Mistrale dla Rosji – niech przemówią argumenty ekonomiczne.
Głośne wypowiedzenie się przez wicepremiera Siemoniaka w tej kwestii (wręcz uzależnienie szans MBDA na wygraną przetargu od kwestii Mistrali) to sygnał, którego Francuzi chyba się nie spodziewali – „jak to, Polska będzie stawiała Francji gospodarcze ultimatum ?”
Będzie, ponieważ skoro Francuzi tak starannie liczyli każde euro płynące z Moskwy, tym z większą starannością będą liczyli 5.8 miliarda euro z Warszawy...
